Śledzie w buraczkach
Co prawda może zdjęcie nie zachwyca, ale gwarantuję Wam, że tak przygotowane śledzie są wręcz idealne. Słodkawe z dodatkiem 'pijanych' rodzynek mmmm, cudeńka. Na pewno zagoszczą u nas na stałe i będą się regularnie pojawiać przy okazji spotkań rodzinnych. Ogromnym plusem jest możliwość przygotowania ich dwa - trzy dni wcześniej, kiedy to przed samą imprezą zazwyczaj mamy sporo do zrobienia a te śledzie robią się same. Za przepis dziękuje Łucji.
Składniki:
6 filetów śledziowych a'la matjas;
200 g buraczków;
2 czerwone cebule;
25 g chrzanu w korzeniu;
3 łyżki rodzynek;
2 liście laurowe;
350 ml octu z białego wina;
200 ml wody;
300 g cukru.
Wykonanie:
Składniki:
6 filetów śledziowych a'la matjas;
200 g buraczków;
2 czerwone cebule;
25 g chrzanu w korzeniu;
3 łyżki rodzynek;
2 liście laurowe;
350 ml octu z białego wina;
200 ml wody;
300 g cukru.
Wykonanie:
Śledzie
namoczyć w zimnej wodzie przez 2 godziny, zmieniając w tym czasie wodę
2
razy. Do garnka wlać wodę, ocet i wsypać cukier. Podgrzewać do
momentu aż cukier całkowicie się rozpuści. Dodać liście laurowe,
poszatkowaną w piórka cebulę i pokrojonego w paseczki buraka. Całość
gotować na średnim ogniu
przez 30 minut. Po tym czasie garnek zdjąć z ognia i do zalewy
wsypać rodzynki. Zalewę całkowicie ostudzić.
Śledzie przekroić na pół po skosie i każdą połówkę zwinąć. Układać w słoiku na zmianę z buraczaną sałatką.
Włożyć korzeń chrzanu.
Na koniec całość zalać zalewą, wstawić do lodówki. Śledzie są gotowe po 2 dniach.
Śledzie przekroić na pół po skosie i każdą połówkę zwinąć. Układać w słoiku na zmianę z buraczaną sałatką.
Włożyć korzeń chrzanu.
Na koniec całość zalać zalewą, wstawić do lodówki. Śledzie są gotowe po 2 dniach.
U mnie w domu również robi się śledzie z buraczkami ale dodaje się też trochę śmietany, jogurtu..
OdpowiedzUsuńPycha są! :)
A jaka urocza śledziomiłośniczka! :)
Łucja jest specjalistką od śledzi i pieczywa wszelakiego, też jej przepisy mnie inspirują.
OdpowiedzUsuńA to wspaniale Kromeczko ,że dzieci przyzwyczajasz do różnych smaków, bo moje-nasze szkraby lubią wszystko co pochodzi z morza i nawet to, co trzeba zjeść choć się rusza, dosłownie. Jeśli dziecko ma ochotę na poznanie nowego smaku, to nawet jeśli się otrząśnie z obrzydzenia, niech próbuje, świetna metoda.
Ja też pozdrawiam śledziową, przeuroczą smakoszkę. Kolorowa jak wiosna! Pozdrawiam serdecznie.
Moje dzieci śledzi nie ruszą, za to jest więcej dla nas :)
OdpowiedzUsuń